Ogromny strach ogarnął pasażerów, gdy cała sprawa wyszła na jaw. Zgłosiła ją obsłudze pasażerka, która próbowała połączyć się z bezprzewodowym internetem, jeszcze przed startem samolotu.
Załoga o wszystkim poinformowała kapitana. Ten zachował zimną krew i poprosił właściciela hot-spota o nazwie "przenośne urządzenie do detonacji", żeby wyjaśnił sprawę. Winny całego zamieszania nie ujawnił się, więc musiały interweniować służby.
Sprawdzono cały samolot i stwierdzono, że jest bezpieczny. Lot odbył się z zaledwie dwugodzinnym opóźnieniem, jednak 40 pasażerów zrezygnowało z podróży maszyną. Jak informuje "The West Australian", sieć mógł stworzyć podróżny znajdujący się w terminalu.
Teraz serce internetu w jednej aplikacji. Bądź na bieżąco i pobierz w Google Play albo App Store.
Zobacz także
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.