Posłom PiS nie podobają się wypowiedzi niemieckich polityków. Odkąd Prawo i Sprawiedliwość przejęło władzę w Polsce i zaczęło wprowadzać zmiany, na Zachodzie Europy nie milkną głosy zaniepokojenia. Szczególnie u naszego największego partnera handlowego, czyli w Niemczech. Tamtejsi politycy w szeregu udzielonych wywiadów nie przebierają w słowach.
Polski rząd uznał swoje zwycięstwo wyborcze za mandat pozwalający na podporządkowanie pomyślności państwa woli zwycięskiej partii, zarówno merytorycznie, jak i personalnie. To jest sterowana demokracja a' la Putin, niebezpieczna putinizacja polityki europejskiej" - powiedział niemiecki eurodeputowany Martin Shultz w rozmowie z dziennikiem "Frankfurter Allgemeine Zeitung", na łamach którego bardzo krytycznie odniósł się do sposobu sprawowania władzy w Polsce.
Wiele przemawia za uruchomieniem teraz mechanizmu kontroli praworządności i objęciem Warszawy nadzorem - dodał z kolei komisarz UE ds. gospodarki cyfrowej i społeczeństwa Guenther Oettinger w wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung", komentując zmiany prawne w sektorze polskich mediach publicznych.
Spirala niechęci nakręca się. Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski ma się spotkać z niemieckim ambasadorem w Polsce, Rolfem Nikelem, w sprawie m.in. powyższych wypowiedzi. Strona polska zamierza wyrazić niezadowolenie z wypowiedzi niemieckich polityków, a także przekonać, że żadnego zamachu na demokrację w Polsce nie ma.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.