Upojony alkoholem, 50-letni Dariusz Stanisław C. myślał, że wrócił do ojczyzny. Zgodnie z narzuconą przez alkohol logiką, zaczął jechać po prawej stronie. Problem w tym, że jechał swoim autem przez angielskie miasteczko Chard w hrabstwie Somerset.
Gdy policja przyjechała na miejsce wypadku, Dariusz z Polski kołysał się miarowo na ławce obok cieknącego wraku własnego samochodu i przypadkowego, uszkodzonego chwilę wcześniej bmw - donosi somersetlive.co.uk.
Dopuszczalny limit alkoholu w wydychanym powietrzu przekroczył trzykrotnie. Polak był tak wstawiony, że w czasie aresztowania policjanci musieli trzymać go w pionie. Ostatecznie ponownie, choć w kajdankach, posadzono go na ławce. Wówczas wyznał mundurowym, że wziął senne miasteczko w Angli za rodzinne okolice.
Przynajmniej tak zrozumieli to policjanci, z którymi rozmowę rozpoczął od komunikatu "no English" - dodaje serwis, napominając, że Polak przyznał się do rozbicia po pijanemu swojego renault scenic. Także do rozbicia "stojącego mu na drodze" bmw serii 5.
Co wprowadziło naszego krajana w kłopoty? Gdy go zatrzymano w centrum Chard, była godzina 19.00. Do tego czasu zdołał wypić "sześć lub siedem polskich piw" oraz "butelkę Lambrini z przyjacielem" (gruszkowy cydr od "woltażu" nieco mocniejszym od przeciętnego piwa). Ponoć dzień wcześniej też sporo wypił. Zakazano mu prowadzić na 28 miesięcy i skazano na 180 godzin prac społecznych. Do tego mandat 85 funtów (406 zł) i drugie tyle nawiązki dla właściciela zniszczonego auta.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.