Dramat Abdelhaka Nouriego i jego rodziny rozpoczął się latem 2017 roku. Wówczas, podczas sparingowego meczu Ajax Amsterdam - Werder Brema, nieatakowany przez nikogo 20-latek upadł na murawę. Nouri musiał być reanimowany, a kilkadziesiąt minut później został przewieziony do szpitala.
Lekarze stwierdzili niewydolność układu krążenia. Nieco później ogłoszono, że doszło do trwałych uszkodzeń mózgu. Następnie piłkarz został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.
Medycy nie dawali większych szans na powrót zawodnika do zdrowia. "Abdelhak może samodzielnie oddychać, jego serce regularnie bije, ale jest w stanie wegetatywnym i to prawdopodobnie się nie zmieni" - przekazywała pół roku po zdarzeniu holenderska prasa.
Zobacz także: Jaka będzie przyszłość Pogby? "Bardzo chce odejść. Dwa kluby zainteresowane"
Rodzina nie przestawała wierzyć
Dość niespodziewanie napłynęły optymistyczne wieści mówiące o tym, że Nouri nie znajduje się już w śpiączce. - Nie jest w stanie wykonywać większości czynności, ale reaguje. Marszczy brwi, unosi je - tak się z nami komunikuje - przekazał brat piłkarza, Abderrahim, cytowany przez WP SportoweFakty.
- Może jeść i kichać. Choć potrzebuje stałej opieki, to jest między nami kontakt. On wie, gdzie jest. Jestem przekonany, że pomaga mu to, że ciągle jest wśród rodziny - dodał.
W piłkarzu wciąż tkwi miłość do futbolu. Jego brat zdradził również, że Abdelhak ogląda mecze w telewizji. Może to sprawi, że jego stan ulegnie jeszcze większej poprawie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.