Wszystkie produkty pochodzą z darowizn. Przede wszystkim od dużych supermarketów, ale również innych firm, w tym nawet linii lotniczych. Półki sklepu zapełnione są rzeczami, które w przeciwnym razie by się zmarnowały.
Można powiedzieć, że produkty to "resztki". Jednak oprócz zbliżającej się daty ważności nic im nie brakuje. Dlatego też zdecydowano o takiej formie dystrybucji - informuje "Daily Mail".
Zasada jest prosta: weź ile potrzebujesz, zapłać ile możesz. Jeśli ktoś jest bardzo potrzebujący, może zostawić grosze. Jeśli ktoś robi zakupy sugerując się głównie ceną, to będzie to dla niego idealna sytuacja. Można też zapłacić dowolną kwotę charytatywnie, za przyszłego klienta, który dzięki temu bęzie mógł zrobić "zakupy".
Akcja ma jeszcze jeden cel: zwrócić uwagę na problem marnowania jedzenia. W Australii co roku do kosza trafia pożywienie o wartości 20 mld dolarów. Pomysłodawcy w ten sposób chcą nie tylko uratować jego część, ale również przypomnieć Australijczykom, że kiedy oni wyrzucają jedzenie, inni w tym czasie głodują.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.