Kanadyjczyk wyszedł z domu w Ontario i ślad po nim zaginął. Edgar Latulip miał wtedy 21 lat, choć według lekarzy mentalnie było mu bliżej do 12-latka. Latulip nie zabrał ze sobą leków, ani rzeczy osobistych. Miał już za sobą próby samobójcze, dlatego jego matka podejrzewała, że syn mógł się zabić. Edgar przepadł bez wieści.
Po 30 latach wydarzyło się coś nieprawdopodobnego. Żyjący w oddalonym o 120 kilometrów mieście, pod zupełnie innym nazwiskiem, mężczyzna zaczął mieć nagle przebłyski pamięci. Wyjawił opiekującemu się nim pracownikowi społecznemu, że jest przekonany, że tak naprawdę nazywa się Edgar Latulip. Sprawa trafiło w ręce policji, a przeprowadzone testy DNA wykazały, że mężczyzna to faktycznie zaginiony 30 lat temu mieszkaniec Kitchener.
Okazało się, że w dniu zaginięcia Latulip doznał obrażeń głowy. Z tego powodu stracił pamięć i nie wiedział, kim jest. Nie wiadomo jednak, jakim sposobem znalazł się tak daleko od rodzinnego miasta. Philip Gavin z miejscowej policji powiedział "Toronto Star", że takie historie zna jedynie z filmów.
- To wyjątkowo rzadki przypadek - dodał.
Tymczasem matka Latulipa jest zaszokowana całą sytuacją. 76-letnia Sylvia Wilson wciąż oczekuje na spotkanie z synem, ale przyznaje, że ma w głowie mętlik.
Nie wiem, co o tym myśleć. Jedyne czego chcę, to porozmawiać z nim i pomóc mu, jak tylko będę mogła. Bardzo pragnę się z nim zobaczyć - powiedziała kobieta w rozmowie z lokalnymi mediami.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.