Najgorzej zostać przyłapanym na gorącym uczynku. Jeśli obsługa zobaczy, że coś wynosisz, zazwyczaj po prostu poprosi cię o zwrócenie przedmiotów. W skrajnych przypadkach wezwana zostanie policja. Zazwyczaj jednak są to rzeczy mało wartościowe i robienie afery z tego powodu nikomu się nie opłaca.
Nawet jeśli zostaniesz złapany, to jeszcze nie koniec. Przykładem może być Gaby Martino, który podczas pobytu w Ritzu "pożyczył sobie" szlafrok. Kilka dni później jego konto zostało obciążone 150 dolarami za brakujące okrycie. Zadzwonił jednak i udawał, że nic nie wie na ten temat, więc hotel przeprosił go i zwrócił pieniądze. Bardziej opłaca się im przyjmować gości, niż zrażać ich do siebie.
Hotele są przygotowane na kradzieże. W 99 proc. przypadków nic się nie stanie, jeśli w twoim bagażu "zawieruszą się" ręcznik, szlafrok czy miniaturowe kosmetyki. Gościom uchodzi to płazem z dwóch powodów: ciężko po fakcie udowodnić, który gość zabrał coś ze sobą, a poza tym hotele uwzględniają takie straty w swoim rocznym budżecie.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.