Klienci, którzy są posiadaczami auta objętego aferą, dostaną dwie karty. Pierwsza z nich będzie przedpłacona na 500 dol. Będzie można nią płacić wszędzie – działa tak jak każda zwykła karta płatnicza. Kolejne 500 dol. (lub maksymalnie 750 dol.) klienci otrzymają do wykorzystania w salonach Volkswagena. W taki sposób zapłacą za naprawy, akcesoria czy gadżety.
Kolejne dolary pojawią się przy odkupieniu auta przez dealera i sprzedaży nowego. Według serwisu thetruthaboutcars.com Volkswagen obiecał dealerom, że gdy ktoś będzie chciał im sprzedać samochód z czterocylindrowym dieslem objętym programem naprawczym, dołożą do ceny, jaką otrzymałoby się przed aferą. Z kolei klienci dostaną nawet 2 tys. dol. jeśli zechcą kupić kolejne auto VW z silnikiem Diesla.
Póki co nie wiadomo, jak będzie wyglądać podobna akcja w Europie. Volkswagen przez aferę ma naprawdę gigantyczne kłopoty. Jak donosił swojego czasu Reuters, w Europie wstrzymano sprzedaż aut wyposażonych w trefne silniki o oznaczeniu EA 189. Ich elektronika wykrywała procedurę testowania emisji szkodliwych gazów, co miało bezpośredni wpływ na wyniki pomiaru. Według najnowszych informacji chodzi o 11 mln aut na całym świecie, z czego 8,5 mln sprzedano w Europie.
O aferze Volkswagena wie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wszczęto już postępowanie w tej sprawie. Mają zostać zbadane m.in. materiały reklamowe oraz rzeczywista emisja szkodliwych gazów. Po przeanalizowaniu danych UOKiK stwierdzi, czy Volkswagen wprowadzał swoich klientów w błąd. Jak donosi PAP, urząd ma też monitorować przebieg wprowadzanych przez koncern działań naprawczych.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.