Wszystko działo się podczas wieczornego patrolu. Jak donosi CNN, policjant z Covington w Luizjanie jechał powoli z otwartym oknem. Nagle poczuł uderzenie w głowę. Najpierw myślał, że do pojazdu wpadła piłka, ale to nie było to. W radiowozie zrobiło się niezłe zamieszanie, bo przybysz zaczął okładać zdezorientowanego policjanta.
Ten przestraszył się i zjechał do rowu. Na szczęście ominął rosnące tuż obok drzewa. Policjant zatrzymał się i po wyjściu z auta nieźle zdziwił. W jego radiowozie siedziała bowiem… sowa. Patrzyła na niego swoimi wielkimi ślepiami i niezbyt jej się śpieszyło do wylotu. Auto opuściła dopiero po ok. 45 minutach.
Zajście było stresujące, ale na szczęście nikt nie ucierpiał. Samochód został tylko delikatnie uszkodzony, a ptak odleciał w siną dal jak gdyby nigdy nic. Policjantowi nie zazdrościmy przygody – od teraz pewnie będzie jeździć tylko z zamkniętymi szybami.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.