Małgorzata Wojtaczka przemierzyła 1200 kilometrów w ekstremalnie niesprzyjających warunkach. Dzielna podróżniczka musiała stawić czoła nie tylko temperaturom sięgającym -34 stopni Celsjusza i porywistym wiatrom, ale również własnemu zmęczeniu.
Wrocławianka nie mogła sobie pozwolić na opóźnienia w marszu. Istniało ryzyko, że nie dotrze na biegun przed końcem sezonu. Wtedy właśnie likwiduje się amerykańską bazę antarktyczną. Wówczas Amerykanie zabraliby wrocławiankę z trasy. Dlatego też spała krócej niż powinna, oszczędzała również na jedzeniu, gdy odkryła, że zapasy powoli się kończą.
Polka opuści Biegun Południowy w ciągu najbliższych 48 godzin. Wraz z ostatnimi pracownikami amerykańskiej bazy poleci samolotem do centrum ALE "UNION GLACIER" w pobliżu najwyższej góry Antarktydy, Masywu Vinsona. Stamtąd odleci do Chile - informuje TVN24.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.