Bliscy próbują zorganizować dla Polki transport medyczny. Lot karetką powietrzną to koszt 250 tys. zł, na który rodzina nie może sobie pozwolić. Na razie dzięki inicjatywie crowdfundingowej udało się zebrać 130 tys.
Pani Danuta pracuje w branży turystycznej i pochodzi z Jeleniej Góry. Kilka dni przed Nowym Rokiem wyjechała ze swoim partnerem do Kenii. 8 stycznia Polka zaczęła źle się czuć.
Danusia zaczęła dziwnie się zachowywać. Wpadała w różne stany od euforii po te lękowe. Była agresywna, miała urojenia. Aby podać jej leki, musiało ją trzymać dziewięciu sanitariuszy - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" spokrewniona z chorą pani Jolanta.
Warunki panujące w kenijskich szpitalach rodzina określa jako "tragiczne". Każda z placówek naliczała ogromne opłaty. Niektóre w ogóle odmawiały przyjęcia. Dopiero w prywatnej klinice psychiatrycznej w Nairobi panią Danutą zajął się lekarz specjalista. Wciąż jednak nie postawiono żadnej diagnozy. Rodzina podkreśla, że wielokrotnie prosiła o badanie tomografem komputerowym, aby wykluczyć guz mózgu, ale do tej pory nikt go nie wykonał.
Na miejsce na własną rękę dotarła córka Polki. Pani Karolina odwiedza mamę codziennie, ale mogą to być jedynie krótkie wizyty. Rodzina skarży się też na brak pomocy ze strony biura podróży. "Pani rezydent oznajmiła jedynie partnerowi Danusi, że pozostali turyści wracają do Polski" - mówi pani Jolanta.
Jesteśmy w kontakcie z rodziną naszej klientki, przedstawicielstwem w Mombasie, hotelem, konsulatem, a także Ambasadą RP w Nairobi - odpisali "Wyborczej" przedstawiciele biura podróży.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.