Jak to się stało, że przyjechałaś do Anglii?
Pochodzę z miejscowości Bełżyce, pod Lublinem. Gdy dorosłam, przeprowadziłam się do Warszawy. I w pewnym momencie wybrałam się do Londynu, by odwiedzić przyjaciółkę…
… I zostałaś… Jak wyglądały Twoje początki na obczyźnie?
Przypuszczam, że podobne jak wielu innych osób: mieszkałam z przyjaciółką i jej siostrą. Miałam trochę kłopotów na początku, kiedy to musiałam zmienić miejsce zamieszkania. Wtedy zaczęła się prawdziwa szkoła życia za granicą. Ale to było 5 lat temu. Dziś mam mieszkanie, samochód, dobrą pracę.
O czym marzyłaś w dzieciństwie?
Jako dziecko kochałam siatkówkę i z pasją ją trenowałam. Podobnie jak moja najstarsza siostra. Zresztą sport i aktywność fizyczna zawsze były mi bliskie. Znajdowałam w niej możliwość wyładowania emocji, spokój, satysfakcję. Choć przyznam, że miałam kłopoty z opanowaniem stresu i nawet jeśli na treningach szło mi świetnie, to na zawodach bywało różnie. W moim pokoju wisiał plakat ze zdjęciem chłopaków z reprezentacji Polski, jeszcze z Arkadiuszem Gołasiem. Marzyłam, by ich poznać.
Dlaczego akurat kulturystyka i fitness?
Siłownia i sprawność fizyczna zawsze była dla mnie ważna. Choćby dlatego, że myślałam o tym, by zostać policjantką lub pójść do wojska. Jakieś 13 lat temu idąc ulicami Warszawy zobaczyłam w witrynie sklepowej plakat z dziewczyną o pięknej sylwetce. Reklamowała wtedy zawody sportów sylwetkowych. Pomyślałam sobie wtedy: "O, fajnie byłoby tak wyglądać. To kiedyś będzie mój sport”, a potem ta myśl odpłynęła.
Na długo?
Tak mniej więcej na 4 lata. Gdy się zorientowałam, że w Londynie szybciej będzie mnie na to stać, to postanowiłam się za to wziąć. Choć niby chciałam coś robić, ale zawsze znajdowałam wymówkę: a to imprezy, a to zmęczenie, a to spotkanie z przyjaciółmi, a to wyjazd. No, bo jak to nie iść razem ze wszystkimi na pizzę lub nie napić się winka w babski wieczór? Odmówić sobie takich przyjemności? Trudno było się zmotywować samemu, wstać od stołu i zostawić gości, aby zrobić wieczorne cardio.
I jak to się w końcu zaczęło?
Przyszedł moment gdy powiedziałam sobie "dość – albo coś w końcu robisz albo nic z tego nie będzie” i poszłam pobiegać. Wyrzekłam się imprez. Dbałam o rytm doby, trzymanie godzin posiłków, regenerację, odpracowywanie treningów mimo przysłowiowego padania na twarz. To nie jest tak, że byłam kimś wyjątkowo rozrywkowym i imprezującym, ale ten sport wymaga rygorystycznego trybu życia i jeśli o to nie zadbam, nie będzie efektów. Musiałam po prostu do tego dojrzeć.
Co daje sport?
Satysfakcję, ale i ogromne poczucie bezpieczeństwa, pewność, że robię dla siebie coś dobrego. Pozwala też wyciszyć emocje. Gdy jadę na trening w złości czy zwątpieniu zdarza mi się podczas wysiłku płakać i przeżywać. A potem wszystko schodzi, uwalniam się od tych emocji. Czasem spotykam się z zarzutami, że nie rozmawiam na treningu, że jestem zamknięta. Ale ja nie idę na siłownię w celach towarzyskich, idę tam, by coś wypracować.
Niektórzy postrzegają ten sport jako "męski”? Spotkałaś się z takim podejściem?
Zdarza się, że słyszę tego typu zaczepki, ale widzę, że pochodzą one na ogół od słabych, niepewnych siebie mężczyzn. Ogólnie wszystkie uwagi puszczam mimo uszu, ponieważ nigdy dotąd nie czułam się tak kobieco jak teraz.
Czy trudno jest startować w Twojej dyscyplinie? Czy jest to drogi sport?
Tak, powiedziałabym, że zbyt drogi: strój to 700 funtów (1 funt to ok. 5 zł - przyp. red.), buty – 70, dodatkowo odżywki, suplementy, dieta… Opalenizna 80 funtów, makijaż 50 oraz opłaty za starty itd. Kiedy startujesz nie mając sponsorującej cię firmy, jest bardzo trudno.
W swojej pracy masz do czynienia głównie z kobietami. Pewnie nie raz słuchałaś, że ćwiczenia czy dieta nie działają. Jaki błąd popełniamy, skoro "nie działa”?
Cierpliwość! Za szybko się poddajemy. Początki są zawsze fajne, jest ekscytacja, coś się dzieje, a po 2 tygodniach przychodzi znużenie. Wtedy zawsze mówię swoim podopiecznym, że gdy nie ma cierpliwości, nie ma efektów. I daję siebie za przykład: ja czekałam półtora roku aż moje nogi i pośladki nabiorą wymaganych kształtów.
Jak to? Przecież jesteś bardzo szczupła?
Wbrew pozorom w tym sporcie to wcale nie zaleta. Ze swoją drobną sylwetką musiałam się napracować tyle samo, albo i więcej, by zbudować masę mięśniową, co inne kobiety, by schudnąć.
Czyli jednak radzisz innym podążać za swoimi marzeniami i realizować cele?
Ja chyba musiałam sobie coś udowodnić. Pewnie to, że jak coś zaczynam, to kończę. Ale to też pewnie ta miłość do sportu: skoro nie wyszło z siatkówką, to przekierowałam ją na sporty sylwetkowe. A ogólnie po prostu trzeba wierzyć ze się uda i czekać na efekt. Bez presji. Wyznaczać cel, pracować i znowu cierpliwie czekać.
I co? Spełni się wtedy?
Tak, nawet nie wiesz, kiedy się w końcu zrealizuje. Wiem, bo spełniłam swoje marzenie z dzieciństwa – po 20 latach... poznałam Polską kadrę siatkarzy osobiście.
Więcej o naszej bohaterce:
Karolina Kalinowska: kulturystka, trenerka, fanka fitnessu i zdrowego odżywiania, założycielka Fit Home oraz autorka poradnika “Moje dziecko je zdrowo!” Zdobywczyni wielu prestiżowych nagród, m.in II. miejsca Bikini Novice International Federation of Bodybuilding and Fitness Pro League Royal London Pro 2018, V. miejsca Bikini Open, I. miejsca Bikini Novice Kingdom Bodybuilding Fitness Federation British Qualifier 2018 oraz III. miejsca Bikini Open 2018.
Przeczytaj też:
- Polka prowadzi autobusy w Londynie. "Marzyłam o tym 9 lat, w końcu się udało"
- Tak Polka walczy z Brexitem: Wesele, disco-polo i esperanto
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.