Mężczyzna dostrzegł coś na wodzie, kiedy poszedł z wędkami nad ocean. Było krótko po godzinie 6 rano. Wędkarz przyjechał do Matata Beach na nowozelandzkiej Wyspie Północnej, by odprężyć się, łowiąc ryby. Opowiada, że w pierwszej chwili pomyślał, iż to lalka unosi się na wodzie. Media z Antypodów informują dzisiaj o niezwykłym wydarzeniu z końca października.
Jego twarz wyglądała na porcelanową z krótkimi zwilżonymi włosami. Dopiero kiedy pisnął, pomyślałem: Boże, to jest żywe dziecko - relacjonuje Gus Hutt.
Tylko niebywałym zrządzeniem losu wędkarz miał szansę uratować dziecko. Zazwyczaj bowiem łowił ryby w innym miejscu, jednak tym razem postanowił zmienić lokalizację i poszedł 100 metrów dalej w lewo. Moment, w którym pojawił się na plaży, miał także niebagatelne znaczenie.
Woda niosła chłopczyka jednostajnym tempem. Gdybym był zaledwie minutę później, nie dostrzegłbym go - mówi Gus Hutt.
Rodzice 18-miesięcznego dziecka nie zdawali sobie sprawy z tego, że zniknął. Malec wyszedł nocą z namiotu, przedostał się na plażę i dalej - do wody. Kiedy Hutt wyciągnął chłopca z oceanu, zaalarmował kierownictwo Murphy's Holiday Camp, w którym mieszkał. Identyfikacja rodziców nie była trudna, bo w ośrodku przebywała tylko jedna rodzina z małym dzieckiem.
Chłopczykowi nic się nie stało. Policja w Whakatane potwierdziła, że był w dobrej kondycji po wyłowieniu go z wody.
To był szok dla wszystkich. Wypadek mógł skończyć się tragicznie, ale wydarzył się ten przedziwny cud - komentuje współwłaścicielka Murphy's Holiday Camp.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.