Do końca XXI wieku średni poziom mórz i oceanów wzrośnie o 0,6 metra. Trzeba podkreślić, że co najmniej o tyle, bo jak zaznaczają badacze, są to bardzo ostrożne szacunki. Specjaliści z Uniwersytetu Kolorado właśnie opublikowali wyniki najnowszych badań w piśmie naukowym Narodowej Akademii Nauk USA.
Przyspieszenie może podwoić całkowity wzrost poziomu mórz do 2100 roku w porównaniu z prognozami zakładającymi jego stały wzrost - do ponad 0,6 metra zamiast około 0,3 metra - powiedział profesor Steve Nerem, główny autor badania.
Skutki dużo większej dynamiki przyrostu wód mogą być opłakane. Eksperci przyznają, że zagrożone są nadmorskie miasta na świecie, które mogą znaleźć się pod wodą. To złe wiadomości również dla wyspiarskich krajów, które mogą całkowicie znaleźć się pod wodą.
Badanie wykazało, że winne jest topnienie lodów na Antarktydzie i Grenlandii. Pokrywa lodowa zmniejsza się przez ocieplenie klimatu, jednak dzieje się to znacznie szybciej, niż naukowcy sądzili jeszcze kilka lat temu. Topniejący lód z Grenlandii odpowiada w większym stopniu za podnoszenie się poziomu wód, jednak zjawiska na Antarktydzie decydują o tak wielkim przyspieszeniu niebezpiecznego procesu.
Antarktyda wydaje się mniej stabilna, niż sądziliśmy jeszcze kilka lat temu - ocenia klimatolog Robert Kopp z Uniwersytetu Rutgersa w New Jersey.
Alarmujące wnioski padły na podstawie analizy zdjęć satelitarnych. Zespół badaczy skrupulatnie przestudiował zapisy z ostatnich 25 lat. Opierając się na obserwacjach wyliczyli, że przez ćwierć wieku poziom mórz i oceanów wzrósł o ok. 7,5 centymetra. W 45 procentach to zasługa topniejących lodów, a 55 procent - wyższej temperatury wody na skutek globalnego ocieplenia (cieplejsza woda ma większą objętość).
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
