Widzowie pokazu lotniczego byli przerażeni. Organizatorzy cyklicznej imprezy Riverfire, w ramach której odbywał się pokaz, twierdzą, że zagrożenia nie było. Nad maszyną czuwało dwóch pilotów, obaj byli w najwyższej dyspozycji. Widzów to jednak nie przekonuje.
To było naprawdę "cool" ale boję się myśleć, co by się stało, gdyby coś poszło bardzo, bardzo nie tak - mówi jeden z widzów.
Na nagraniach i zdjęciach widać, jak wielki samolot zbliża się do budynków w Brisbane. Maszyna przelatuje bardzo blisko ich fasad. Zanim piloci poderwali Beoinga ponad dachy, minęło kilka minut.
Wszystko co było potrzebne, by doszło do ogromnej tragedii, to mały błąd. Jeden mały błąd i mogło zginąć wielu ludzi – mówi inny ze świadków.
*Ludzie dają wyraz swojej dezaprobaty. *Media społecznościowe pełne są wpisów, w których świadkowie określają wyczyn pilotów jako "incydent" i nazywają go "głupim", "niepotrzebnym" lub "lekkomyślnym".
Telefony australijskich służb rozgrzały się do czerwoności. Obywatele dzwonili by wyrazić swój gniew w związku z zaistniałą sytuacją. Wkrótce pojawiło się oświadczenie organizatorów.
Nikomu nic nie groziło. O ile piloci nie dostaliby synchronicznego zawału serca, nikomu nie mogło się nic stać – czytamy w oświadczeniu organizatorów.
Pomimo szoku wywołanego wyczynem pilotów, impreza do końca cieszyła się powodzeniem. W sumie odwiedziło ją około pół miliona widzów. Zwieńczeniem tegorocznego Riverfire był pokaz sztucznych ogni - zdaniem lokalnych mediów zaprezentowane zostały "najlepsze fajerwerki wszech czasów".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.