Lecący helikopterem policjanci z Alaski zauważyli na śniegu napis "SOS" oraz mężczyznę wołającego o pomoc. Funkcjonariusze ruszyli mu na ratunek i dowiedzieli się, że 3 tygodnie temu spłonęła drewniana chatka, w której od września mieszkał 30-latek.
Tyson Steel próbował ugasić pożar śniegiem, jednak większość jego rzeczy spłonęła. Zginął także jego pies. Mężczyźnie udało się jedynie ocalić kilka puszek z jedzeniem.
30-latek mieszkał na pustkowiu, a najbliższy dom znajdował się w odległości ponad 30 kilometrów. By się do niego dostać musiałby przejść przez lasy i rzeki oraz przedrzeć się przez ogromne zaspy śniegu.
Steel postanowił zbudować prowizoryczne schronienie i czekać na pomoc. W końcu zaniepokojona brakiem kontaktu rodzina 30-latka poprosiła policję o sprawdzenie, czy wszystko z nim w porządku. To właśnie wtedy funkcjonariusze polecieli na miejsce helikopterem i uratowali mężczyznę.
Myślałem, że nie uda mi się przetrwać. Prawie codziennie wkradała się myśl o samobójstwie, szczególnie podczas naprawdę chłodnych nocy - powiedział Tyson Steel.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.