Show w Rangiora na Wyspie Południowej przyciągnął tłumy, po części liczące na popisy kaskaderskie w rodzaju tego z płonącym dzieckiem. Dwa tysiące osób przyglądało się, jak pewni o los córki rodzice oddają ją "pod opiekę" przyjaciela rodziny, kierowcy i właściciela Monster Madness.
Debiutująca w roli kaskaderki nastolatka miała na sobie ognioodporny kombinezon i zamknięta była w metalowej klatce. Miało to zabezpieczyć ją przed skutkami przejechania przez cztery ściany z drewna i suchej trawy, które ktoś wcześniej oblał benzyną i podpalił.
Zawodowy kaskader Neil Jorgensen przyznał, że małej nic się nie stało ("poza paroma otarciami i lekkim poparzeniem") a on sam nie czuje się winny, bo telefonicznie uprzedzał urzędników o planowanym udziale dziecka. Worksafe, organizacja zajmująca się sprawami BHP w Nowej Zelandii nie zdołała potwierdzić, że zgłoszenie było i po głosach od zaniepokojonych świadków wszczęła śledztwo.
Zapytałem ją po wszystkim, czy chciałaby to powtórzyć, to powiedziała, że bardzo i dopytywała się o termin - chwalił się Jorgensen.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.