Gdy go znaleźli, Samuel Moss Jr. dryfował w przeciwnym kierunku, niż zakładał jego rejs. Miał być na wodzie tylko 4 godziny, bo na tyle szacował czas potrzebny na przepłynięcie 140 mil morskich. Zepsuła się jednak pogoda. Gdy zabrakło mu paliwa podczas zmagań z dużymi falami, jego 7-metrową łódkę przechwycił prąd morski. Ostatnie nagranie z Facebooka pochodziło z 14 stycznia.
23-latek został znaleziony po 16 dniach ok. 15 km od wybrzeży Zachodniego Palm Beach. Twierdzi, że 12 z nich przetrwał jedząc czipsy i ciastka. Miał też zgrzewkę wody kupioną przed wypłynięciem. Któregoś dnia potężna fala zmyła jego nikłe zapasy do wody i uszkodziła łódź.
Przez kolejne 4 dni obywał się bez wody i jedzenia. Jego częściowo zatopioną łódkę zauważyła załoga przepływającego statku. Wezwano na pomoc straż przybrzeżną. Młody mężczyzna był ledwo żywy. Słaniał się z wycieńczenia, miał sparaliżowaną lewą stronę ciała. Według szpitala St Mary’s Medical Center, gdzie dowieźli go pogranicznicy, miał groźnie niski poziom elektrolitów.
To już kolejny raz, gdy straż przybrzeżna musiała ratować mu skórę. W lutym ubiegłego roku z powodu awarii łodzi Samuel Moss Jr. spędził na morzu 3 dni. Uratowały go już służby morskie Bahamów. Moss przyznał, że tamten wypadek nauczył go zabierać na łódź zapasy na kilka dni.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.