Jest co najmniej kilka takich wrażliwych tematów w kraju nad Wisłą, które z całą pewnością, nawiązując do tytułu "Star Wars", można zaliczyć do tzw. "Polish Wars" (polskie wojny - przyp. red).
Karmienie dzieci piersią w miejscach publicznych, odwieczny konflikt PiS kontra reszta świata i na odwrót, czy wreszcie zachowanie dzieci w knajpkach i odpowiedzialność rodziców za nie - to tylko niektóre tematy polaryzujące Polaków na dwa obozy. Obozy, które nigdy nie będą miały szans na jakiekolwiek porozumienie czy kompromis.
Na froncie tychże "Polish Wars" w weekend zaistniała stołeczna knajpka Viet Street Food z Saskiej Kępy. Właściciele opublikowali w internecie zdjęcia pobojowiska jakie zostawiły po sobie dzieci, nazywane prześmiewczo "bombelkami".
Zobacz wideo: Jarosław Kaczyński: Model rodziny to jedna kobieta, jeden mężczyzna i dzieci
- Nikt nie ma i nie miał nigdy do dzieci pretensji, bo to "tylko dzieci", ale niestety, rodzice nie ogarniają - napisali rozgoryczeni restauratorzy.
I jak się można było spodziewać otworzyło to puszkę Pandory, a tak naprawdę wyciągnęło zawleczkę z granatu "Polish Wars". Obserwujący i komentujący podzielili się bowiem na dwa obozy: zwolenników niewpuszczania dzieci do restauracji i tych, którzy uważają, że "dzieciom wolno więcej", jeśli nie wszystko.
- Ze wszystkich lokali, jakie obserwuję, to jedenasty post o kulturze rodziców "bombelków", w te wakacje. JE-DE-NAS-TY. Potem zdziwienie, że tak szybko rośnie lista lokali "no kids"... - zauważył ktoś.
Inni prześcigali się w pomysłach jak zatrzymać siejącą zniszczenie plagę dzieci. - Kaucja od dziecka przy wejściu - 50 PLN? Może wtedy by ogarnęli po dzieciach... - padało wśród propozycji. Spotkały się jednak ze zdecydowanym kontratakiem:
- A ja się tak tylko zastanawiam... W jednych knajpach kąciki są ogarnięte, w innych wiecznie zaniedbane. A dzieci i rodzice przecież wszędzie tacy sami - pisała pani Joanna.
Gdzieś tam tylko, w tym bitewnym zgiełku, pojawiały się głosy rozsądku:
- Serio nie ma niczego dziwnego w tym, że dzieci robią ciasto z błota, jeśli mają pod ręką składniki i narzędzia... Natomiast rodzice powinni posprzątać, a obsługa zwrócić im uwagę, żeby posprzątali
Ale oczywiście ginęły pod naporem obrońców dzieci i ich przeciwników. Głos w końcu zabrali sami przedstawiciele restauracji, którzy zapewnili, że nie zamkną się na dzieci:
- Żeby było to jasne, bo niektórzy nie do końca rozumieją. NIE MA ZAKAZU i nie planujemy zakazu przychodzenia z dziećmi. Po prostu nie mamy już siły ani chęci sprzątać naszego kącika
Takie rozwiązanie wprowadziła niedawno jednak z poznańskich knajpek, która zdecydowała zamknąć swoje podwoje dla dzieci poniżej 6. roku życia. My w badaniach na panelu Ariadna zapytaliśmy zaś Polaków, co sądzą o takim rozwiązaniu.
Wyniki możecie przeczytać poniżej:
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.