Obie siostry jako nastolatki mieszkały w Stalingradzie (obecnie Wołgograd), który był areną jednej z największych bitew II Wojny Światowej. W czasie ewakuacji miasta zostały rozdzielone. Młodsza Julia wraz z matką zostały przewiezione do miasta Penza, podczas gdy Rozalina wraz z załogą fabryki, w której pracowała, do leżącego ponad 1200 kilometrów dalej Czelabińska.
Usłyszałyśmy, że Roza zginęła i uwierzyliśmy w to. Nie szukaliśmy jej - mówi Julia Charitonowa.
Jej córka dodaje, że matka wraz z rodziną wybrały się do miejsca pracy Rozaliny, gdzie ujrzały ruiny po bombardowaniu. Okazuje się jednak, że w czasie, gdy rodzina poszukiwała jej pośród gruzów, Rozalina została ewakuowana na drugi brzeg Wołgi.
Zobacz także: Syberyjski przysmak w podlaskiej kuchni
Po wojnie obie siostry zostały w miejscach, w które rzucił je wiatr historii i założyły własne rodziny. Rozalina dodaje jednak, że choć nie była w stanie odnaleźć krewnych, to nigdy nie przestała szukać. Podobne losy podziela w byłym Związku Radzieckim bardzo wiele osób, rzadko jednak rozbitym rodzinom udaje się kiedyś połączyć.
Pomogła policja
Jeszcze w 2014 roku Rozalinda wystąpiła w telewizyjnym programie, zajmującym się poszukiwaniem rozdzielonych bliskich. Choć program nie przyniósł skutku, to rodzina Julii, również szukająca zaginionych krewnych, odezwała się z prośbą do policji. Funkcjonariusze zorientowali się, że starsza siostra pojawiła się w telewizji. Odnaleziono jej adres oraz dane jej dzieci.
Dzięki temu zorganizowano spotkanie, w czasie którego wzruszone siostry mogły zobaczyć się po niemal ośmiu dekadach rozłąki. Pamiętały się jako młode dziewczyny, ujrzały się ponownie jako starsze panie. Radość, która malowała się na ich twarzach jest jednak trudna do opisania. Lepiej spojrzeć więc na poniższy filmik.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.