Bodin Ratsamithet wpadł do wody, kiedy brał udział w wyścigu skuterów wodnych. Zmyły go wielkie fale, które przywiał do Zatoki Tajlandzkiej powstały szalejący na Filipinach tajfun. 49-letni rektor tajskiego uniwersytetu Kasetsart spędził na otwartym morzu 18 godzin. Uratował go nad ranem następnego dnia rybak, który dostrzegł dryfującego na kawałku bambusa 30 kilometrów od brzegu mężczyznę.
Kiedy wpadłem do morza i próbowałem utrzymać się na powierzchni, cudem natrafiłem na długą belkę. Starałem się na nią wdrapać, ale była wyjątkowo śliska - powiedział portalowi Khaosod szczęśliwie uratowany Bodin.
Pracownik naukowy nie miał zbyt dużego doświadczenia w sportach motorowodnych. Pływanie na skuterze ćwiczył wcześniej na spokojnej rzece. Nie był więc przygotowany na trudne warunki na otwartym akwenie. O zniknięciu zawodnika poinformował policję inny uczestnik 60-osobowego wyścigu, znany tajski sportowiec Nakor "Ple" Silachai.
Rektora całą noc szukał śmigłowiec ratunkowy. Bodin twierdzi, że widział maszynę, kiedy znajdowała się zaledwie sto metrów od niego. Wielokrotnie oślepiało go także światło używanych przez ratowników szperaczy. Nie był jednak w stanie zwrócić na siebie uwagi załogi. Wyciągnięty rano z wody trafił od razu na kuter straży przybrzeżnej, a potem do szpitala na obserwację. Nie odniósł jednak żadnych obrażeń i wkrótce wyjdzie do domu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.