Bilans nagłych turbulencji to 10 osób rannych. Po wypadku w ostatni weekend wszystkich przewieziono do szpitala. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Wszyscy hospitalizowani wrócili do domów do niedzielnego wieczora 6 sierpnia. Pilot airbusa A330-300 lot AA759 z Aten do Filadelfii pod sam koniec podróży natrafił na ostre załamanie pogody. Nie było sposobu go ominąć i maszyna gwałtownie obniżyła lot.
Do lądowania zostało jakieś pół godziny, właśnie kończyli wydawać napoje. Stewardessy obsługiwały kilka ostatnich rzędów, gdy z głośnika popłynął nakaz zapięcia pasów i zapaliła się odpowiednia kontrolka nad głowami. Personel pokładowy rzucił się do swoich siedzeń, ale nie zdążyli. Wszystko zaczęło się trząść, potem polecieliśmy ostro w dół. Dzieci zaczęły krzyczeć, ludzi przed nami wyrzuciło z foteli. Uderzyli w sufit - pasażer Ian Smith opowiadał później lokalnej telewizji z Filadelfii.
Turbulencje trwały mniej niż minutę. Niestety, trzech pasażerów i aż 7 stewardów i stewardes mocno się poobijało. Jeden ze stewardów uderzył w sufit tak mocno, że wyskoczył mu bark. Konsekwencją gwałtownej utraty wysokości przez samolot były latające wszędzie naczynia i termosy z napojami. Kawa popłynęła po suficie.
*Dostała się nawet do środka lamp. *O ubraniach pasażerów nie mówiąc.
W Stanach Zjednoczonych w 2016 roku odnotowano 44 urazy wynikłe z turbulencji. Rok wcześniej było ich 21. Choć pasażerowie w czasie takich sytuacji z zasady uszkadzają się częściej, to członkowie personelu pokładowego odnoszą poważniejsze obrażenia. W czasie gwałtownych wstrząsów zwykle stoją, albo poruszają się między pasażerami.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.