Na pokładzie lecącego z Genewy samolotu British Airways było 132 pasażerów i 5 członków załogi. Po wylądowaniu pilot złożył raport dotyczący powietrznej kolizji tuż przed zetknięciem z ziemią. Wkrótce okazało się, że obiekt, który uderzył w nos samolotu, był najprawdopodobniej dronem. Policja lotnicza wszczęła śledztwo.
Jeśli informacje się potwierdzą, będzie to pierwszy taki incydent w Wielkiej Brytanii. Na razie nie aresztowano nikogo w tej sprawie, ale w złapanie sprawcy zdarzenia zaangażowana jest m.in. linia linia lotnicza British Airways, która, jak powiedział jej rzecznik, zapewnić ma służbom "każdą możliwą pomoc przy prowadzeniu śledztwa."
Nasz samolot wylądował bezpiecznie, został szczegółowo przebadany i sprawdzony przez naszych inżynierów jest gotowy do następnego lotu - powiedział BBC rzecznik prasowy British Airways.
W sprawie wypowiedział się też przedstawiciel brytyjskiego Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Według niego latanie dronami w okolicach lotnisk jest "zupełnie niedopuszczalne" i każdy, kto będzie te zasady łamał, może spodziewać się "surowych kar, włączając karę pozbawienia wolności." Specjaliści twierdzą jednak, że nie są zaskoczeni.
To była tylko kwestia czasu, kiedy coś takiego się zdarzy - powiedział BBC Steve Landells z Brytyjskiego Stowarzyszenia Pilotów Samolotowych.
Zobacz też:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.