Aleksander Łukaszenka postanowił walczyć z "pasożytnictwem społecznym". Białoruski prezydent zarządził, by osoby niepracujące, które nie są zarejestrowane w urzędzie pracy, płaciły karę w wysokości 4,2 mln rubli białoruskich (868 zł). Dotyczy to zarówno obywateli Białorusi, jak i mieszkających tam na stałe cudzoziemców, którzy przepracowali mniej niż 183 dni kalendarzowe w roku.
Jak dotąd wpłaty dokonało 107 osób. Wpłacono w sumie 315,3 mln rubli, czyli około 60 tysięcy złotych. To mniej niż połowa osób, które zadeklarowały, że nie brały udziału w finansowaniu wydatków państwowych przez 183 dni. Osoby uchylające się od dokonania opłaty muszą liczyć się z karą grzywny, aresztu lub prac społecznych.
*Oficjalne bezrobocie na Białorusi wynosi około 1%. * Jednak wielu bezrobotnych rezygnuje z rejestracji w urzędzie pracy, ponieważ sama procedura jest dość skomplikowana, a zasiłek - bardzo niski. Łukaszenka twierdzi, że około pół miliona Białorusinów w wieku produkcyjnym nie pracuje, ale korzysta z darmowej opieki medycznej i edukacji oraz zniżek na usługi komunalne i transport.
Darmozjady, nieroby powinny pracować. Kto nie płaci podatków, powinien płacić. To normalna, cywilizowana zasada - grzmiał prezydent Białorusi.
Tymczasem Białoruska Partia Socjaldemokratyczna (Hramada) uważa dekret za antykonstytucyjny. Według jej działaczy zarządzenie jest szczególnie szkodliwe dla gospodyń domowych oraz niezależnych pracowników.
Zarządzenie prowadzi do tego, że ludzie faktycznie płacą podatek za mieszkanie w swoim kraju - powiedział Ihar Barysau, wiceszef partii.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.