Późną wiosną 1939 roku termometry nad morzem wskazywały w najcieplejszych częściach dniach zaledwie kilkanaście stopni Celsjusza. Nic nie zapowiadało ani gorącego lata, ani nagłego napływu turystów. Jednak niespodziewany wzrost temperatury w czerwcu spowodował ogromne zainteresowanie Polaków wypoczynkiem nad Bałtykiem. Jurata, Jastarnia, Hel czy Chałupy przeżywały prawdziwe oblężenie. Do nadmorskich miejscowości docierali i ci bogaci, i ci biedni, w tym również licznie robotnicy, dzięki funduszom socjalnym.
Śródziemnomorski klimat
Wszechobecny gorąc cieszył plażowiczów, a woda w Bałtyku osiągała nawet 27 stopni, nie wspominając już o wręcz saharyjskich warunkach na wydmach, gdzie temperatura wynosiła ponad 50 stopni w pełnym słońcu:
Słonko piecze, morze się łasi co otylszym nogom. Ach! Jak przyjemnie. Żywica kapie z drzew, piegowata mewa usiadła na rufie, letniczka z Kalisza, nucąc „U nas we Lwowi…” zajada krakowską kiełbasę.
Najlepsze rozrywka? Tylko nad polskim morzem
Pokoje w prywatnych domach i pensjonatach, a także domy zdrojowe, sklepy, kawiarnie, parki i plaże wypełniły się szczelnie rozrywkowymi turystami:
Tętni w Domu Zdrojowym [w Jastarni] rozdygotany jazz, dziesiątki par nóg wydeptują mozolnie i wytrwale „przytulny” parkiet.
Gospodarze Jastarni starali się uprzyjemnić pobyt wczasowiczom dbając o najmniejsze szczegóły przestrzeni publicznej:
Na szczerym, białym morskim piasku rosną piękne, przykuwające barwą róże. Cudu tego dokonali mędrcowie portowi, którzy zebrawszy na Pomorzu co tłustszą czarną ziemię, zwieźli ją w ilości ośmiuset wagonów prosto do Jastarni, podsypali garść takiej ziemi pod każdy krzaczek i zrobili ze swej osady pełen kwiatów ogród.
Dla urlopowiczów poszukujących chwili wytchnienia, Hel okazywał się oazą spokoju:
Nie ma tu pokus letniskowych w postaci marnowania nocy przy jazzowym jazgocie. I w karcięta tutaj ludzie jakoś nie łupią. I pijanego próżno byś szukał. […] Tu się wstaje raniutko, kąpie, je, przechadza po pięknym lesie i zatracając rachubę czasu, przykładnie idzie do łóżka po zachodzie słońca. Jak wypoczynek, to wypoczynek.
Atrakcje przyzwoite i te mniej obyczajne
Letnicy mogli liczyć na ogrom wrażeń. Relaksowali się na plaży, pływali w morzu, podziwiali zabytkowe miejsca i latarnie, odwiedzali porty rybackie i parki miejskie, płynęli statkami wycieczkowymi, gdzie odbywały się dancingi czy seanse filmowe, a także mieli liczne ekscesy miłosne w gdyńskim lasku:
Rewiry tak zostały podzielone na zasadzie niepisanych traktatów umownych, że każdy krzaczek ma swych stałych bywalców i nikt nikomu nie wchodzi, że tak powiemy, w paradę. Jeden z naszych czytelników miał okazję obserwowania przez lornetkę wymiaru sprawiedliwości dokonanego przez energiczną niewiastę, która skradając się z cicha, dopadła we właściwym momencie niewiernego małżonka i obiła go wraz z ubóstwianą pindzią w sposób niezmiernie dotkliwy.
Cnotliwych turystów oburzały skąpe stroje oraz mocny makijaż części plażowiczek i uważali je za siejące zgorszenie pośród społeczeństwa:
Czy społeczeństwo polskie zdrowo i moralnie myślące na te objawy wstrętnej i szkaradnej demoralizacji wśród naszych pań nie reaguje? Mówi się ogólnie, że to „moda” nakazuje, więc trzeba z taką „modą” czym prędzej skończyć, gdyż sieje ona tylko zgniliznę moralną wśród najpiękniejszych i najsubtelniejszych istot ludzkich.
Widmo wojny nad Bałtykiem
Cudowny spokój, pełen wspaniałych atrakcji i relaksu, mąciła obiegająca nadmorskie plaże informacja o międzynarodowych niesnaskach. Tę wiadomość pośród społeczeństwa i w prasie uważano za przesadzoną, mającą na celu zakłócić wypoczynek, a także przewidywano, że sezon wakacyjny 1939 roku będzie równie długi jak poprzednie. Sądzono, że:
[Niepokojące sygnały] nie polegają na prawdzie i jak zdołano stwierdzić, są rozpowszechniane przez wysłanników obcych wywiadów. Komisariat Rządu w Gdyni ostrzega przed podsłuchami różnych agentów, których kole w oczy polski spokój i opanowanie.
Z końcem czerwca 1939 r. rozpoczęły się Dni Morza, które hucznie świętowane były w całej Polsce pod hasłem „Nie damy się odepchnąć od Bałtyku”, a w samym sercu Gdyni, na placu Grunwaldzkim ponad 80 tysięcy uczestników wypowiedziało słowa przysięgi morskiej roty, dając przyrzeczenie, że Polacy nie oddadzą bez walki Wolnego Miasta Gdańsk i Pomorza:
[Przysięgaliśmy] odwiecznych praw Polski do Bałtyku i morskich przeznaczeń strzec, nad ujściem Wisły na straży stać, braci naszych za kordonem – nierozerwalną część narodu polskiego – wspomagać i bronić. Tak nam dopomóż Bóg!
Lipiec i sierpień 1939 r. dla Polaków był czasem niepokoju i przygotowań na najgorsze, a z drugiej odreagowania i cieszenia się chwilą wciąż trwającego pokoju w te ostatnie słoneczne dni.
Bibliografia:
- M. Zaborski, Jeszcze żyjemy. Lato ’39, Bellona 2019
- ABC-Nowiny Codzienne, lipiec-sierpień 1939
- Dziennik Bydgoski, lipiec-sierpień 1939
- Kurier Poznański, lipiec-sierpień 1939
Autor: Sławomir Żywczak - Absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej, miłośnik słowa pisanego, znawca rynku książki. Pasjonat literatury faktu, wycieczek górskich, narciarstwa, muzyki filmowej i jazzu.
Jeśli spodobał Ci się artykuł zobacz również: Igrzyska Olimpijskie w III Rzeszy
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.