Na początku wyglądało to na zwykłe zatrucie. 5-letni Brytyjczyk był na wakacjach z rodzicami w czterogwiazdkowym hotelu w Magalufie. Chłopiec uskarżał się na bóle brzucha i zaczął wymiotować. Rodzice podali mu paracetamol, co stało się wstępem do tragedii.
Dostał ataku serca. Wezwanym na miejsce ratownikom udało się przywrócić mu tętno. Jednak nadal był nieprzytomny, kiedy karetka zabrała go do oddalonego o 20 km szpitala w Palma de Mallorca.
Lekarzom nie udało się go uratować. Ambulans miał policyjną eskortę, a funkcjonariusze z Palmy zawczasu udrażniali drogi, żeby chłopiec jak najszybciej dostał się pod opiekę specjalistów. Niestety mimo wszystkich wysiłków, dziecko zmarło tego samego dnia - informuje "Metro".
Na razie zgon nie jest traktowany jako podejrzany. Nic nie wskazuje na to, żeby ktoś przyczynił się do tragedii. Władze Majorki nie poinformowały, czy wszczęto śledztwo mające wyjaśnić nagłą śmierć dziecka. Dokładne przyczyny tragedii nie są jeszcze znane.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.