5 miliardów kilogramów pyłu i sadzy wystrzeliłoby do stratosfery. Taki byłby efekt ograniczonej terytorialnie wojny atomowej. Specjalista od bezpieczeństwa z Uniwersytetu Stanforda podkreśla w rozmowie z serwisem "Earth Sky", że jeśli chodzi o klimat, cofnęlibyśmy się do XVII wieku po wyrzucie tak ogromnej ilości pyłów.
To wystarczy, aby ochłodzić całą planetę o około 1,25 stopnia Celsjusza. Sezony wzrostu roślin stałyby się na tyle krótkie, że zaczęłoby brakować żywności - przewiduje Paul N. Edwards.
Naukowiec posługuje się przykładem Indii i Pakistanu. Oba kraje dysponują arsenałem nuklearnym. Ich wzajemne relacje nie są dobre, jednym z punktów spornych jest Kaszmir. Toczyły się już wcześniej wojny o ten region, ale z wykorzystaniem konwencjonalnej broni. Gdyby teraz wybuchł konflikt jądrowy między tymi państwami, można spodziewać się - według Paula N. Edwardsa - wystrzelenia w sumie 50 rakiet z głowicami atomowymi przez obie strony.
Koszmarne konsekwencje miałaby globalna wojna jądrowa. Naukowiec zastrzega, że wybuch konfliktu nuklearnego między USA a Rosją jest mało prawdopodobny, jednak nie uchyla się od odpowiedzi na pytanie o jego ewentualne skutki.
Setki, a nawet tysiące sztuk broni jądrowej byłyby w użyciu. Konsekwencje klimatyczne byłyby katastrofalne: średnia temperatura na świecie spadłaby nawet o 7 stopni Celsjusza. Takie temperatury ostatnio obserwowane były w czasach wielkiego zlodowacenia. Trwałoby to przez kilka lat - mówi amerykański specjalista.
Na Ziemi zapanowałby gigantyczny głód, który dotknąłby każdego. Dym i kurz krążące w stratosferze mogłyby przyćmić Słońce, a to z kolei zahamowałoby fotosyntezę. Straty w uprawach byłyby katastrofalne.
Efekt ten byłby podobny do tego, jaki wywołał gigantyczny meteor, który miał doprowadzić do wyginięcia dinozaurów. Tym razem to my bylibyśmy dinozaurami - podkreśla Paul N. Edwards.
Większe bomby mogą zdmuchnąć z powierzchni ziemi całe miasta. Większość osób umrze w pierwszym momencie po wybuchu. Ci, którzy przeżyją, umrą później z powodu ciężkich oparzeń lub raka. Opady radioaktywne dotarłyby do stratosfery, gdzie mogłyby przemieszczać się po całym świecie, zanieczyszczając rośliny uprawne i zwierzęta gospodarskie, a także powodując bezpośrednio choroby związane z promieniowaniem. Później opad ten spowodowałby mutacje genetyczne w roślinach, zwierzętach i ludziach, tak jak miało to miejsce w pobliżu awarii jądrowej w Czarnobylu.
Eksplozje jądrowe wywołałyby również ogromne pożary. Dym z płonących budynków, pól naftowych i gazowych, rafinerii, fabryk chemicznych i zakładów przemysłowych byłby bardzo toksyczny.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.