Za śmierć i okaleczenia zwierząt odpowiadają samochody i lisy - orzekli detektywi współpracujący z ekspertami.
Nigdy nie było żadnego zabójcy kotów w brytyjskiej stolicy. Po 3 latach policjanci podzielili się swoimi ustaleniami. Nazwać je zaskakującymi to mało, bo jeszcze w 2017 roku główny detektyw prowadzący sprawę dzielił się profilem poszukiwanego mordercy kotów.
Koty są jego celem, bo postrzega je jako związane z kobiecością. Zabójca nie może poradzić sobie z kobietą lub kobietami - mówił sierżant Andy Collin.
Policjanci byli przekonani, że mordercą jest 40-latek. Miał używać tępego narzędzia do zabijania kotów, które potem miał podrzucać w publicznych miejscach. W sumie zgłoszeń o nieżywych zwierzętach było około 400. Pojawiły się też zawiadomienia o podobnych przypadkach z innych części Wielkiej Brytanii. Policja nie wykluczała, że "morderca kotów z Croydon" zyskał naśladowców. Teraz nastąpił wielki zwrot w śledztwie.
Specjaliści przebadali ciał 25 okaleczonych kotów. Na tej podstawie orzekli, że ich śmierć nie była dziełem człowieka. Wyjaśnienie z samochodami i lisami, które zabijają i okaleczają koty, nie trafia jednak do przekonania obrońcom zwierząt - informuje BBC News. Zapowiadają, że będą kontynuować swoje własne dochodzenie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.