Pozew został złożony w Minnesocie. Z jego treści wynika, że dr Michael Schulenberg odgrywał "istotną rolę" w śmierci muzyka. Jak podaje BBC, lekarz zaprzeczył tym oskarżeniom.
Prince Rogers Nelson zmarł w 2016 roku w wieku 57 lat. Przyczyną było przypadkowe przedawkowanie mocnego leku przeciwbólowego fentanyl. Na początku 2018 roku prokuratura powiedziała, że nie przedstawi nikomu zarzutów w tej sprawie. Rodzina muzyka postanowiła jednak nie dawać za wygraną.
Nie wywiązał się z obowiązku właściwych oceny, diagnozy, leczenia i doradztwa w kwestii rozpoznawalnego uzależnienia Prince'a od opiatów, nie podjął też należytych, racjonalnych kroków, by zapobiec łatwemu do przewidzenia śmiertelnemu skutkowi tego uzależnienia - czytamy w pozwie.
Rodzina muzyka zażądała wysokiego zadośćuczynienia. Zdaniem bliskich lekarz powinien zapłacić powyżej 50 tys. dolarów (blisko 200 tys. zł). Prawnicy dr. Schulenberga zapowiadają, że będą bronić jego sprawy.
Nieprzytomnego Prince'a znaleziono 21 kwietnia 2016 rok w windzie jego domu. Przybyli na miejsce lekarze stwierdzili zgon. Śledztwo wykazało, że muzyk od wielu lat zmagał się z silnymi bólami. W jego posiadłości znaleziono wiele rodzajów najróżniejszych opiatów.
Jak się okazało, Prince miał zamiar przyjąć przepisany Vicodin. Muzyk pomylił jednak leki. Prokuratura poinformowała, że nie ma dowodów na to, że opiat, który zabił gwiazdę, został przepisany przez lekarza.
_Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.