Wszystko zaczęło się w środę wieczorem w dzielnicy Frayser. Funkcjonariusze agencji federalnej US Marshals Service próbowali aresztować młodego mężczyznę. Jak poinformowano, 20-letni Brandon Webber wjechał swoim samochodem w radiowóz, po czym opuścił pojazd z bronią w ręku. Wtedy agenci otworzyli ogień.
Policjanci oddali ok. 20 strzałów. Tak twierdzi Demetrick Skinner, kuzyn 20-latka, którego cytuje gazeta "Daily Memphian". Wieść o strzelaninie szybko się rozeszła i na miejscu zebrał się wzburzony tłum. Funkcjonariusze US Marshals Service wezwali do pomocy policję w Memphis, której agenci podkreślili, że nie byli bezpośrednio zaangażowani w strzelaninę.
Ludzie rzucali w policję cegłami i gałęziami. Niszczyli też samochody, w tym radiowozy. Na jednym z nagrań widać, jak dwaj mężczyźni uderzają krzesłem w policyjny samochód. Burmistrz Jim Strickland poinformował za pośrednictwem Facebooka, że zniszczono też betonową ścianę przed budynkiem jednej z firm i wybito szyby w oknach remizy strażackiej.
Służby użyły w końcu gazu łzawiącego. Burmistrz podziękował agentom za ich "niesamowitą powściągliwość, gdy ludzie na nich pluli i rzucali w nich kamieniami". Dodał, że agresja w stosunku do funkcjonariuszy była "bezpodstawna".
Obrażenia większości policjantów są niegroźne. Do szpitala trafiło sześciu funkcjonariuszy. Ranni zostali też dwaj dziennikarze. Trzy osoby aresztowano. Podczas konferencji prasowej, która odbyła się w czwartek rano lokalnego czasu, dyrektor policji Michael Rallings zaapelował do wszystkich, żeby zachowali spokój.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.