Policjanci aresztowali 19-latka, który uciekł po zabójstwie. Mundurowi dopadli chłopaka po północy niedaleko kampusu. Nie stawiał oporu. Poszukiwania były zakrojone na dużą skalę. Prowadzono je również z powietrza z wykorzystaniem śmigłowca.
Student zabił rodziców w pokoju, w którym mieszkał w akademiku. Chcieli zabrać go do domu na ferie. Dzień wcześniej, w czwartek, chłopak trafił do szpitala na terenie kampusu, prawdopodobnie po przedawkowaniu narkotyków. W trakcie wizyty rodziców wybuchła kłótnia. W pewnym momencie 19-latek wyciągnął broń i zastrzelił matkę i ojca.
Po strzelaninie władze uczelni zamknęły kampus w Mount Pleasant. Policja eskortowała studentów opuszczających uniwersytet. Zajęcia zostały odwołane w piątek i sobotę - podaje Reuters.
Ojciec chłopaka pracował na przedmieściach Chicago w policji. On i jego żona mieli po 47 lat.
To kolejna strzelanina w USA w ostatnim czasie. W tym roku odnotowano ich już 12 na uczelniach i w szkołach. Najtragiczniejsza wydarzyła się nieco ponad dwa tygodnie temu na Florydzie. 19-latek zastrzelił 17 uczniów i nauczycieli w tamtejszej szkole średniej.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.