Ratownicy zginęli, gdy ruszyli na pomoc uwięzionym ludziom. Supertajfun Mangkhut spowodował na wyspie Luzon liczne osunięcia ziemi. Dwaj ratownicy stracili życie, próbując uwolnić rannych - podaje BBC News.
Są niepotwierdzone doniesienia o kolejnych zabitych. Mangkhut uderzył w nadmorskim mieście Aparri i to tam mieli zginąć ludzie. Źródła twierdzą, że zniszczeniu uległ ośrodek ewakuacyjny służący ludziom uciekającym przed pogodowym kataklizmem. Są ogromne straty materialne. Nie działają telefony, nie ma prądu, zatarasowane są drogi.
Żywioł wieje ze średnią prędkością 185 kilometrów na godzinę. Ostrzeżenia mówiły o nawet 6-metrowych falach sztormowych. Teraz Mangkhut nieco stracił na mocy i ma siłę odpowiadającą huraganowi IV kategorii.
Na drodze tajfunu na Filipinach mieszka 4 miliony ludzi. Po przejściu żywiołu w mieście Tuguegarao nie ma nawet jednego budynku, który nie byłby w jakiejś mierze zniszczony. W takiej sytuacji jest bardzo wiele miejscowości, które dotknął niezwykle silny wiatr i powodzie.
Teraz Mangkhut zmierza na zachód, przesuwa się 30 kilometrów na godzinę. Jego średnica wynosi 900 kilometrów. Przewiduje się, że dotrze do Hongkongu w niedzielę po południu. Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) uznała żywioł za najsilniejszy cyklon tropikalny na świecie w tym roku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.