Sandeep Nathwani miał wyprowadzić mamę na taras na III piętrze budynku i wrócić po szklankę wody. W tym czasie, jak zeznał, kobieta miała targnąć się na swoje życie. Jayshreeben Vinodbhai Nathvan zginęła 27 września spadając na chodnik przed swoim blokiem w indyjskim mieście Rajkot. Anonimowy telefon i nagranie z kamery zabezpieczone przez policję na przełomie roku rzuciły inne światło na to dramatyczne wydarzenie.
Wersja o samobójstwie nie mogła być prawdziwa choćby dlatego, że kobieta była częściowo sparaliżowana i nie mogła nawet samodzielnie wstać, nie mówiąc o wchodzeniu po schodach. Tym bardziej, komentują śledczy, nie byłaby w stanie przeskoczyć wysokiej na półtora metra bariery na tarasie - czytamy na indiatoday.in.
W toku śledztwa ustalono, że relacje syna z matką uległy radykalnej zmianie na początku września, miesiąc przed jej śmiercią. Kobieta po wylewie krwi do mózgu wymagała całodobowej opieki. 64-latka nie mogła nawet samodzielnie korzystać z toalety.
Sandeep miał już dość wypełniania obowiązków dziecka chorej, dlatego postanowił ją zabić. Wymyślił historyjkę, że kobieta codziennie modliła się na tarasie. Za którymś razem miała po prostu użyć swemu cierpieniu i zabić się - dodaje serwis.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.