Dariusz P. nawet po aresztowaniu twierdzi, że nie wie kim jest. Wpis młodego Taja o spotkaniu z "wujkiem Johnem" obejrzano 100 tys. razy. Przynajmniej jeden raz oglądał go ktoś z polskiej policji. Szybko skojarzono, że zatrzymany na granicy Tajlandii i Kambodży mężczyzna ma sporo na sumieniu. I w Polsce, i w Azji. - Noga mu się powinęła - skomentowano na blogu polskiej rodziny żyjącej w Azji. Nasi rodacy opisali, jak w 2017 roku P. okradł im dom. O tym, że jest niegroźną ofiarą napaści przekonywał też poznanego w szpitalu Anucha Tippon.
Uwaga, mężczyzna o którym niedawno pisałem, że miał stracić pamięć po pobiciu i zostać okradziony w Wietnamie, to znany przestępca z długą kartoteką. To 49-latek z Polski. Został aresztowany. Dziękuję wszystkim, którzy wyrazili swój niepokój o jego życie i chcieli mu pomóc - napisał Tippon, który poznał przyjaznego "wujka Johna" odwiedzając w szpitalu swojego krewnego.
Polaka zatrzymano 24 lutego. Bez dokumentów próbował przedostać się przez granicę między Tajlandią a Kambodżą. Wybrał, jak sądził, idealne miejsce - przygraniczne targowisko Rong Kluea w tajskim dystrykcie Aranyaprathet. W czasie przesłuchania wydawał się "niestabilny mentalnie". Twierdził, że jest ofiarą napaści i kradzieży, a bandyci podali mu narkotyki. Wysłano go więc na badania do szpitala. 9 marca poznał Anucha Tippona i, raczej wbrew swojej woli, zyskał w sieci sporą sławę. Tajom zrobiło się go zwyczajnie żal.
Gdy polska policja dała znać, z kim mają do czynienia koledzy z Tajlandii, zaczęto sprawdzać działania P. w Azji. Okazało się, że jest poszukiwany listem gończym także w tajskiej prowincji Roi Et, a od stycznia wielokrotnie przekraczał granicę z Laosem. Po przesłaniu dokumentacji z Polski postawiono mu zarzuty i aresztowano - wyjaśnia "Bangkok Post".
Podobną historię opowiadał nieznajomym ludziom kilka tygodni wcześniej w Kambodży. Potrzebował pomocy, bo okradziono go i pobito w Hanoi. Wówczas jego podobizna także trafiła na Facebooka. Zwrócono uwagę na charakterystyczny "amerykański" tatuaż na jego przedramieniu.
Prawdziwą twarz Dariusza P. poznała mieszkająca od 2010 roku w Azji para Ślązaków. Poszukiwany w Polsce m.in. za podrabianie dokumentów, mężczyzna miał zaprzyjaźnić się z nimi a potem okraść. We wpisie "Uważajcie na złodzieja, który okrada znajomych i przyjaciół" z maja 2017 roku opisali swoją z nim smutną przygodę. Wzbudził ich litość opowieścią o śmierci żony i dziecka w wypadku samochodowym.
Jak wiecie, przez bloga znajduje nas wielu Polaków, którzy piszą z prośbą o pomoc, więc pomagamy jak możemy i wielu podróżników gościło już w naszym domu. Tak trafił do nas Darek, zupełnie gonie znaliśmy, ale jak wielu innym chcieliśmy mu pomóc i to był nasz błąd. Przyjechał do nas we wrześniu 2016. Najpierw mieszkał u nas, potem pomogliśmy mu się zorganizować, wynająć mieszkanie, skuter itd. Od początku 'grał' miłego faceta, w ciągu pół roku spędziliśmy razem Święta Bożego Narodzenia, jego 48 urodziny, pomogliśmy się mu zaaklimatyzować i razem pojechaliśmy na wakacje. Traktowaliśmy go jak członka rodziny. Tymczasem on włamał się do naszego domu i ukradł 20 000 zł. Upozorował przy tym całe włamanie tak, aby skierować podejrzenia na lokalnych mieszkańców - opowiadają państwo Rajscy.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.