Do strzelaniny doszło w nocy. Nad ranem na miejsce przyjechali funkcjonariusze wezwani przez syna jednej z mieszkanek domu. Znaleźli ciała Randy'ego Horna, jego żony Ashley Delaney, ich córki Ranly oraz dziadków kobiety Carlosa i Lindy Delaneyów - podaje "Fox News".
Kilka godzin przez śmiercią Horna widziano w barze. Zdaniem świadków był "wyjątkowo zamknięty w sobie". Większość czasu spędził, patrząc w ekran telefonu. "Czas zapłacić za wszystkie złe decyzję, jakie podjęło się w życiu.... Nigdy nie można być nikogo pewnym" - napisał na Facebooku. W następnym poście umieścił zdjęcie zakrwawionej posadzki. "Dlatego właśnie nie mogę bywać wieczorami w barach... Krew na podłodze!" - skomentował.
Barman powiedział śledczym, że Horn siedział przy stoliku od 13:30 do 22:00. Potem miał wyjść na dwie godziny. Po powrocie zamówił jeszcze jednego drinka i ostatecznie opuścił bar pół godziny po północy. Jego zwłoki znaleziono wewnątrz domu, podczas gdy ciała Lyndy, Ashley i Ranly leżały na zewnątrz. Na miejscu przestępstwa zabezpieczono też kilka rodzajów broni palnej.
To było naprawdę straszne. Ale nie chcemy przedwcześnie mówić o podejrzeniu popełnienia morderstwa i samobójstwa. Czekamy na wyniki sekcji - powiedział dziennikarzom Byron Lyons, zastępca komendanta.
Matce Ashley Delaney udało się ujść z życiem. Śledczym powiedziała, że około 5:30 obudziły ją odgłosy wystrzałów. Przerażona kobieta schowała się w szafie w jednej z sypialni. Potem zadzwoniła do syna, który zawiadomił policję. Kobieta nie jest podejrzaną w sprawie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl