Li-Fi, w przeciwieństwie do Wi-Fi, nie działa dzięki falom radiowym. Tutaj do przesyłania danych wykorzystuje się… światło. W dużym uproszczeniu byłby to po prostu kod Morse'a. Odpowiednie diody mrugałyby, przekazując informacje w formie kodu binarnego. Jednak dla nas wszystko wyglądałoby jakby światło świeciło się ciągle. Oko nie wychwytywałoby bowiem tego mrugania.
Głównym atutem tej technologii jest prędkość przesyłania danych. W warunkach laboratoryjnych udało się osiągnąć prędkość ok. 18 GB/s, a podczas testów w budynkach zanotowano 1 GB/s. To ok. 100 razy szybciej niż w przypadku dobrze znanego nam Wi-Fi.
Problem z Li-Fi jest tak naprawdę jeden. To konkurent w postaci właśnie Wi-Fi. Obecna infrastruktura jest na tyle rozbudowana i powszechna, że nowość miałaby ogromny problem z zawojowaniem rynku. Dlatego też obydwie technologie miałyby ze sobą współgrać, gwarantując wysoką efektywność i bezpieczeństwo. Jak to będzie w rzeczywistości przekonamy się zapewne w ciągu najbliższych kliku lat.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.