Policja znalazła martwego chłopaka na podłodze w jego pokoju. Do śmierci doszło w szwajcarskiej klinice w Winterthur, gdzie nastolatek miał leczyć się z kompulsywnego objadania. Według funkcjonariuszy, chłopak spadł z krzesła i udusił się pod własnym ciężarem - donosi DailyMail.
Fabian walczył z niebezpiecznym nałogiem. Chłopak ważył prawie 280 kilogramów, co było niebezpieczne dla jego zdrowia. Dlatego rodzina nastolatka postanowiła wysłać go do kliniki, gdzie specjaliści mieli pomóc mu uporać się z nałogiem. Za pobyt chłopaka w ośrodku rodzina płaciła w przeliczeniu około 70 tys. złotych miesięcznie. Czekał tam na operację pomniejszania żołądka. Ciągle jednak łamał zasady diety. W tajemnicy zamawiał przed drzwi kliniki pizzę i hamburgery.
Nałóg chłopaka zaczął się już w dzieciństwie. Kiedy jego matka poszła do pracy, Fabian miał z tęsknoty zachorować. Potrzebował wtedy dodatkowych kalorii, aby wzmocnić swoje siły. Wtedy właśnie zaczęły się u niego problemy z uzależnieniem. Jego rodzina próbowała pomóc chłopakowi, opróżniając lodówkę albo wyrzucając całe jedzenie z domu. Sam nastolatek regularnie zamykał się w pokoju, aby uniknąć pokusy podjadania. Niestety, żadna z tych metod nie zadziałała i zdecydowano się oddać Fabiana pod opiekę specjalistów.
Rodzina obwinia klinikę. Zdaniem Dejany, siostry chłopaka, Fabian nie znajdował się pod odpowiednią opieką. Gdy ostatni raz rodzina zobaczyła nastolatka, powiedział mamie, że umiera. Według słów jego siostry pielęgniarki nie chciały jednak dzwonić po karetkę. "Odpowiedzialni muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Mój brat nigdy nie powinien umrzeć tak młodo, bo ktoś zawiódł" - powiedziała Dejana w wywiadzie dla portalu 20minuten.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.