Choe In-guk przyleciał w sobotę do stolicy Korei Północnej. Jeszcze na lotnisku wygłosił przemówienie, w którym wychwalał pod niebiosa Kim Dzong Una. Zapewnił, że ma zamiar działać na rzecz zjednoczenia obu państw koreańskich. Powitano go kwiatami i upominkami.
Żałuję, że nie uciekłem wcześniej - rozpaczał w Pjongjangu sędziwy uciekinier, którego cytuje serwis Intelnews.
Choe In-guk nie miał pozwolenia władz w Seulu na podróż. Potrzebują go wszyscy obywatele Korei Południowej, którzy chcą pojechać na Północ. Z jego słów wynika, że zamierza osiedlić się w stolicy Korei Północnej.
73-latek poszedł w ślady swoich rodziców. Oboje uciekli do Korei Północnej w 1986 roku. Jego matka, Ryu Mi-yong, stanęła wtedy na cele Czundoistycznej Partii Czongu, która wspiera działania komunistów na Północy. Ojciec, Choe Deok-sin, w latach 80. był szefem południowokoreańskiej dyplomacji. Po ucieczce do Korei Północnej został mianowany dyrektorem Komitetu Korei Północnej na rzecz Pokojowego Zjednoczenia Ojczyzny pod rządami Partii Robotniczej Korei.
Choe In-guk przyleciał do Pjongjangu z USA. Prawdopodobnie miał przesiadkę w Chinach. Podobnie zrobili wcześniej jego rodzice. Południowokoreańskie Ministerstwo Zjednoczenia potwierdziło, że 73-latek poleciał do kraju Kim Dzong Una - donosi "Czosun Ilbo". Władze w Seulu wszczęły dochodzenie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.