Rasta ukradł klucze, żeby otworzyć ogrodzenie. Członków personelu zaalarmowały przeraźliwe krzyki dochodzące z wybiegów dla dzikich kotów. Kiedy pobiegli na miejsce, zauważyli kierownika terenu jeżdżącego samochodem po zagrodzie, próbującego przepędzić dwa białe lwy od zaatakowanego przez nie chłopca.
Żaden z pracowników nie rozumie, dlaczego doszło do tragedii. Znali Rastę od sześciu miesięcy, ale żaden z nich nie podejrzewał, że mężczyzna dopuści się zbrodni. Teraz opłakują bezsensowną śmierć Nkalemelo Latha'y i targają nimi wyrzuty sumienia.
Musimy żyć z konsekwencjami tego, że nie przeszkodziliśmy temu pracownikowi w kradzieży kluczy z biura – czytamy w Express wypowiedź Louis’a Poulzone, właściciela rezerwatu.
Niedawno do podobnej tragedii mogło dojść w zoo w Cincinnati. Chłopiec wpadł do fosy przy wybiegu dla goryli. Czterolatek znalazł się w śmiertelnym zagrożeniu, stając oko w oko ze 180-kilogramowym zwierzęciem. Władze zoo zadecydowały, by zastrzelić goryla, a chłopiec nie odniósł żadnych obrażeń.
Autor: Paulina Kwiatkowska
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.