Zmiana prawa ma uderzyć przede wszystkim w Polskę. Polacy stanowią bowiem 1/4 wszystkich pracowników delegowanych na terenie Unii Europejskiej do wykonywania usług, najczęściej w ramach pracy na budowach. Nowelizacja dyrektywy miałaby natomiast służyć ograniczeniu wysyłania przez firmy ludzi do krajów członkowskich, a także zmusić pracodawców do płacenia wyższych wynagrodzeń pracownikom na kontrakcie za granicą.
Nowy przepis powstał na żądanie Niemiec i Francji. Do tej pory oddelegowany do innego kraju UE pracownik musiał dostawać wynagrodzenie w wysokości minimalnej pensji obowiązującej w danym państwie. Nowelizacja dyrektywy oznaczałaby, że zatrudniony będzie otrzymywał również wszelkie dodatki przysługujące pracownikom w tym kraju, jak np. premię świąteczną, tzw. trzynastki itd, niezależnie od tego, ile czasu spędzi na kontrakcie.
Bruksela twierdzi, że chodzi o wyeliminowanie nieuczciwej konkurencji. Usługi fachowców z Polski oraz Europy Wschodniej są bowiem znacznie tańsze niż ich odpowiedników na Zachodzie. Jak donosi "Rzeczpospolita", zdaniem Marianne Thyssen, unijnej komisarz ds. zatrudnienia i spraw społecznych, działanie KE ma zapobiec "dalszej erozji unijnych swobód przepływu osób i usług". Polska nie ma zbyt dużych szans, by stworzyć koalicję blokującą wprowadzenie nowelizacji.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
