*Zarząd firmy przełamał tabu dotyczące comiesięcznych dolegliwości kobiecych. * Jak donosi "Time", dyrektor Coexist, Bex Baxter stwierdziła, że "najwyższy czas wziąć pod uwagę unikalne cechy damskiej fizjologii" i postanowiła wprowadzić dla swoich pracownic specjalny rodzaj urlopu, który nie będzie zaliczany do kategorii zwolnienia chorobowego. Idea dodatkowych dni wolnych powstała przede wszystkim z myślą o paniach, którym towarzyszy silny ból podczas okresu.
Nie chodzi jednak o troskę o samopoczucie zatrudnionych. Po wielu latach pracy z kobietami, Bex Baxter zaobserwowała u nich znaczny spadek produktywności i wydajności pracy w "te dni". Zauważyła także, że jej podwładne nie chciały brać wtedy wolnego i nie przyznawały się do złego samopoczucia. Tymczasem, jak przekonuje, "praca w zgodzie ze swoim naturalnym rytmem sprawia, że inteligencja i kreatywność są lepiej wykorzystywane".
Baxter uważa, że jej decyzja poprawi funkcjonowanie firmy. Jak zaobserwowała, kobiety tuż po zakończeniu menstruacji pracują nawet trzy razy szybciej! Pomysł wprowadzenia "urlopu menstruacyjnego" spotkał się w firmie z akceptacją zarówno ze strony żeńskiej, jak i męskiej części personelu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.