Prawie osierocił troje dzieci. Motocyklista Rick Hogge jeździł z przyjaciółmi po przełęczy Schofield Pass w Kolorado. Mieszkaniec Teksasu jest przekonany, że gdyby nie interwencja Boga, byłaby to jego ostatnia eskapada. Jadąc po wąskiej i kamienistej ścieżce, Hogge zwolnił, przez co stracił przyczepność i runął z urwiska.
Wszystko uwieczniła kamera zamontowana na jego kasku. Przerażające nagranie pokazuje, jak Hogge desperacko próbuje złapać się czegokolwiek, co spowolniłoby jego upadek z około 21 metrów. Koziołkując, odbija się od półki skalnej i wpada do zbiornika wodnego.
Nie, czas nie stanął w miejscu ani nie zwolnił. Myślałem o moich dzieciach i wzywałem Boga - wspomina upadek motocyklista.
Na początku Hogge był pewny, że utonie. Na szczęście spadł obok skały, na którą udało mu się wdrapać. Tylko kilka minut zajęło przerażonym przyjaciołom dotarcie do nieszczęsnego motocyklisty. Kwadrans później Hogge z pomocą znajomych wyciągnął z wody swój motocykl i wdrapał się na górę.
Cudem wyszedł z opresji z tylko jednym siniakiem. Hogge podkreśla, że jedyny ślad po wypadku zniknął następnego dnia. Uważa, że tyle szczęśliwych zbiegów okoliczności dobitnie świadczy o tym, że to sam Bóg uratował mu życie.
Na Schofield Pass zginęło już 12 osób. Miłośnicy mocnych wrażeń uważają ją za najbardziej śmiercionośną przełęcz w Kolorado. Wąskie i kamieniste ścieżki wymagają niezwykłych umiejętności. Jak widać na przykładzie Hogge'a - jeden błąd może wywołać katastrofę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.