Przykry incydent miał miejsce we wtorek w Szkole Podstawowej nr 3 w Ustce. Rodzice z pomorskiego miasta boją się teraz o bezpieczeństwo swoich dzieci. Dyrektorka uspokaja, tłumacząc, że z agresywnym chłopcem pracują pedagog i psycholog.
Rodzice przedstawili dokumenty poświadczające, że dziecko jest nadpobudliwe. Sprawa została wyjaśniona. Chłopiec zostaje w klasie. Przyrzekł przy rodzicach, że nie będzie się więcej tak zachowywał. Staramy się temu dziecku pomóc, bo nie jest samo sobie winne, że ma w sobie taka agresję - mówi Ewa May-Wysocka w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim".
Z gazetą skontaktowali się zaniepokojeni rodzice II klasy. Mówili, że 8-latek przeszkadzał nauczycielce w prowadzeniu lekcji, więc ta kilkakrotnie go upomniała. Gdy chciał wyjść z klasy, kobieta podeszła do niego i chwyciła za rękę.
Chłopiec uderzył ją pięścią w brzuch. Przybiegła jeszcze druga pani, która usłyszała krzyki i ta również został pobita. Dzieci opowiadają, że miał ją uderzyć w głowę - relacjonuje ojciec jednego z uczniów.
Zdaniem rodziców sytuacja nigdy nie miałaby miejsca, gdyby nie połączono klas. Dyrektorka przyznaje, ze było to odgórne zalecenie organu prowadzącego, czyli Urzędu Miasta w Ustce.
Były trzy klasy, a są teraz dwie, w związku z tym, że organ prowadzący stwierdził, że niestety musimy oszczędzać i do subwencji podstawowej będzie dopłacał 40 procent. Ja to rozumiem. Czasy są, jakie są, wszystko drożeje. Dlatego połączyliśmy trzy klasy, z których jedna miała 17 osób, druga 15, a trzecia 14 osób, w dwie klasy, które obecnie liczą 26 i 25 osób - mówi Ewa Mey-Wysocka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl