Przerażające zdarzenie miało miejsce w 100-piętowym John Hancock Center. Kiedy winda z parą turystów, trojgiem studentów i kobietą w ciąży wjechała na 95. piętro, najpierw zaczęła lekko opadać, po czym runęła w dół szybu.
Myślałem, że umrzemy. Zaczęliśmy się modlić. Najpierw poczułem, że jedziemy w dół, a potem zaczęliśmy spadać. W pewnym momencie dało się słyszeć miarowe kliknięcia i winda wyhamowała - mówi z rozmowie z WBBM-TV turysta Jaime Montemayor.
Winda zatrzymała się na 11. piętrze. Nie oznaczało to jednak końca udręki jej pasażerów. Ze względu na awarię przewodów przesiadka "z widny do windy" była niemożliwa. Strażacy musieli przebić się przez ścianę, by uwolnić uczestników incydentu.
Akcja ratunkowa trwała 3 godziny. Szczęśliwie udało się ją zakończyć dopiero około 3 nad ranem.
John Hancock Center ma ponad 343 metry wysokości. Wyposażono go w szybkie windy, wyprodukowane przez firmę Otis. Najszybsze z nich rozpędzają się do prędkości 33 km/h i pozwalają dotrzeć na szczyt budynku w 38 sekund.
_Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.