Zwierzę zdechło prawdopodobnie z powodu martwicy jelit. Pomimo natychmiastowej pomocy i przetransportowania do kliniki koni przy Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, nie udało jej się uratować. Władze stadniny o śmierci konia poinformowały niezwłocznie prokuraturę.
W związku ze śmiercią trzeciej klaczy, w tym drugiej należącej do tego samego właściciela, dyrekcja stadniny koni w Janowie Podlaskim wystąpiła do Prokuratury Okręgowej w Lublinie o pilne wszczęcie śledztwa - brzmi cytowane przez RMF24 oświadczenie wydane przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi Krzysztofa Jurgiela.
Ponadto minister poprosił o nadzór nad sprawą samego Prokuratora Generalnego. Zaznaczył, że istotne jest "drobiazgowe i rzetelne przeprowadzenie śledztwa oraz wykrycie sprawców zgonów klaczy". Odwoływał się do niedawnej śmierci innego zwierzęcia, Amry, która padła w podobnych okolicznościach i także należała do Shirley Watts, bywalczyni dorocznej aukcji koni arabskich Pride of Poland. Wówczas mówiono jednak o "nagłej chorobie" zwierzęcia.
Szczegółowe okoliczności zdarzeń i jak wszystko wskazuje taka samą, w każdym przypadku, przyczyna zgonu rodzi uzasadnione podejrzenie, że padnięcie klaczy, powodujące olbrzymie straty dla Skarbu Państwa i uderzające w prestiż cieszącej się wielką renomą stadniny, to efekt celowego działania osób trzecich - napisał Jurgiel w oświadczeniu dla PAP wydanym tuż po śmierci zwierzęcia.
Problemy stadniny w Janowie Podlaskim zaczęły się wcześniej. W październiku 2015 roku, także z powodu skrętu jelit, zdechła utytułowana klacz Pianissima. Straty wyceniono wówczas na 3 miliony złotych. Agencja Nieruchomości Rolnych winę upatrywała w braku nadzoru weterynaryjnego. Zdymisjonowany został wieloletni szef placówki, Marek Trela. Zastąpił go związany wcześniej z sektorem bankowym ekonomista Marek Skomorowski, który sam przyznał, że "na koniach się nie zna".
Zobacz też:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.