Najpierw ktoś zabrał mosiężną tabliczkę, teraz sam kamień. Gdyby tabliczka nadal wisiała, to złodziej dowiedziałby się, że kradnie pomnik przyrody. Za taki bowiem uznano ów głaz 2 lipca 1955 roku. Od pokoleń cieszył oko przechodzących nad brzegiem Jeziora Turawskiego. Sprawą zajmuje się policja.
Ludzie wspominają z rozrzewnieniem starego przyjaciela. Był dla nich często solidnym oparciem. - Tylko nie ten kamień. Tyle wspomnień - wkurza się pan Robert. - W Polsce nawet kamienie kradną.... w pierwszej chwili pomyślałam, że to żart prima aprillisowy - pisze pani Jadwiga.
20 lat koło niego spacerowałam. Tyle razy był oparciem w trudnych momentach. Pusto bez niego - zauważa smutno pani Ania.
Zabrany głaz miał swojego kolegę. Pozostawiony przez lodowiec nieco dalej, osłonięty był przez drzewa i chyba to - jak sądzą internauci - go uratowało.
Sprawdziłem drugi głaz jest na swoim miejscu, od kradzieży uchroniły go drzewa. Warto by zamontować brakującą tabliczkę - informuje pan Waldemar.
Historia tego pomnika przyrody sięga 1936 roku. - Odnaleziono go w trakcie prac przy budowie zbiornika. Decyzją kierownictwa budowy został on umieszczony poza obrębem jeziora - informuje 24opole.pl. Samo jezioro to zbiornik zaporowy na Małej Panwi o powierzchni 24 km kw. Położony jest na wschód od Opola. Budowano między 1933 a 1939 rokiem. Chciano uregulować nim poziom wody na Odrze.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.