Ostatnią ofiarą było stado dzikich świń w Caracas. Do placówki w Caricuao, dzielnicy stolicy Wenezueli, ktoś włamał się w nocy i zabił 9 zwierząt. Rano pracownicy znaleźli tylko ślady krwi i kilka kości. Twierdzą, że włamywacze musieli część mięsa zjeść na miejscu, a pozostałości zabrać i sprzedać.
W innej części kraju z zoo zniknęły konie i bizon. Złodzieje rozebrali martwe zwierzęta na miejscu, zabierając tylko jadalne części. W zagrodach zostały np. końskie grzywy i ogony - twierdzi dyrektor zoo w Maracaibo.
Ludzi nie stać na kupno mięsa w sklepie. Większość dostępnego w Wenezueli jest sprowadzana z zagranicy, co znacząco zwiększa jego cenę. Rosnąca nieustannie inflacja powoduje z kolei, że ludzi na kupno mięsa nie stać.
Rządzący mają pomysł, jak rozwiązać problem, ale ponoszą porażkę. "Plan conejo" zakłada powstanie kilkudziesięciu farm królików w całej Wenezueli i przekonanie mieszkańców, by żywili się ich mięsem. Problem w tym, że króliki są tam uważane za zwierzęta domowe, których się nie je.
Problemy nie dotyczą tylko zwierząt, które są rozkradane. Boimy się, że pozostali podopieczni zoo w całym kraju, ze względu na kryzys ekonomiczny, niedługo umrą z głodu. Już brakuje nam pieniędzy na ich karmienie - komentuje Marlene Sifontes, sekretarz związku pracowników zoo i parków narodowych.
Szacuje się, że każdego dnia z głodu umiera w Wenezueli 6 dzieci. To ok. 2200 rocznie. Caritas alarmuje, że jeśli sytuacja w kraju się nie zmieni, to w następnych latach liczba ta może wzrosnąć nawet do 200 tys - informuje The Daily Beast.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.