Płomienie trawiły najważniejszy obiekt sakralny tybetańskich buddystów. Według państwowych mediów w Chinach pożar w tysiącletnim klasztorze Jokhang w Lhasie wybuchł w sobotę. Wszystkie informacje na ten temat są jednak bardzo skąpe - podaje BBC News.
Chińczycy twierdzą, że pożar został szybko ugaszony i nie ma żadnych ofiar. Zapewniają również, że relikwie buddyjskie nie zostały zniszczone. Jednak rozmiar żywiołu na materiałach wideo, które nie zostały zablokowane przez Chińczyków, każe podejrzewać, iż akcja nie zakończyła się szybko. Skala zniszczeń pozostaje zagadką.
Informacji jest niewiele, bo Chińczycy ściśle kontrolują publikacje o Tybecie. Właśnie dlatego próbowali usuwać niezależne nagrania świadków pożaru, które trafiały do sieci. Na szczęście nie zdołali wyłapać wszystkich filmów pokazujących sytuację w stolicy Tybetu.
Klasztor, w którym wybuchł pożar, jest niezwykle cennym zabytkiem. Jego wiek szacuje się na tysiąc lat. Jest wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Tybetańczycy właśnie świętują Losar, czyli nadejście nowego roku.
Tybet cieszył się względną niezależnością od 1912 do 1950 roku. W połowie XX wieku na "dach świata" wkroczyli chińscy żołnierze, zagarniając kraj. Część zajętego obszaru stała się Tybetańskim Regionem Autonomicznym, a pozostałe ziemie włączono do okolicznych chińskich prowincji.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.