"Bogu dzięki, że powiedziałem bratu, żeby jechał na Janowiec". Bracia Wojciech i Dawid Wierzelewscy wracali z imprezy sylwestrowej w woj. wielkopolskim, kiedy pod wpływem impulsu postanowili pojechać inną drogą. Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności uratowali sześcioosobową rodzinę
W miejscowości Dąbrowa koło Damasławka zobaczyli kłęby dymu. Dobywał się z jednoosobowego domu, ale okoliczni mieszkańcy spali, nie mając pojęcia o zagrożeniu. Bracia rzucili się do drzwi płonącego budynku.
Zaczęli dobijać się do drzwi alarmując o zagrożeniu, w tym samym czasie powiadomili straż pożarną. W domu przebywała sześcioosobowa rodzina – wszyscy spali - relacjonuje Dominik Zieliński, rzecznik prasowy policji w Wągrowcu.
Dzięki szybkiej reakcji braci Wierzelewskich nikt nie ucierpiał. Cała rodzina wyszła z domu, którego poddasze już połonęło. Paliły się krokwie i belki stropowe.
Bracia wynieśli z domu butlę gazową i wyłączyli główne bezpieczniki prądu. Ustalili również miejsce najbliższego hydrantu - informuje Dominik Zieliński.
O wszystkim poinformowali strażaków, ułatwiając im akcję gaśniczą. Policja wstępnie ustaliła, że pojawienie się ognia związane jest najprawdopodobniej z wadliwym działaniem elementów instalacji elektrycznej.
Mój tata, który mieszkał od urodzenia w tym domu (...) teraz jest bardzo chory i nie wiadomo ile zostało mu czasu. Wspólnymi siłami może zdążymy - prosi właściciel spalonego domu.
Poszkodowana rodzina błaga o pomoc. Niestety straty po pożarze budynku są bardzo duże, dlatego dowódca akcji gaśniczej wystawił zakaz dalszego użytkowania. Mieszkańcy zniszczonego domu znaleźli schronienie u sąsiadów. Nie mają jednak pieniędzy na samodzielne odbudowanie całego budynku, dlatego zorganizowali zbiórkę na portalu zrzutka.pl.
Podziel się dobrym newsem! Prześlij go nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.