Jacek Sutryk, który rządzi Wrocławiem od jesieni 2018 roku, nie po raz pierwszy ma na pieńku z przeciwnikami aborcji. Zarzucają mu oni, że "cenzuruje prawdę o aborcji". Powodem ma być niezgoda prezydenta miasta na eksponowanie w przestrzeni publicznej makabrycznych zdjęć, które często pojawiają się na demonstracjach pro-life.
Zdjęciom często zarzuca się, że nie ukazują one tego, jak wyglądają płody usunięte w wyniku aborcji. Zdaniem krytyków przedstawiają one dzieci już rozwinięte w ciele matki, które urodziły się martwe lub zostały poronione. Jacek Sutrykkilka razy już delegalizował zgromadzenia, gdzie pokazywane są takie fotografie oraz zgłaszał sprawę do prokuratury.
Tym razem jednak prezydent Wrocławia uznał, że musi zwrócić się do swych przeciwników z osobistym przesłaniem. Idąc od strony budynku Urzędu Miejskiego przy pl. Nowy Targ, mówił między innymi:
- Zwrócę się do was pieszczotliwie, bo wy tego nie rozumiecie. Moje drogie matołki... - powiedział Jacek Sutryk, dodając dalej, że nie zabrania przeciwnikom aborcji głoszenia swych poglądów czy manifestowania, a przedstawiania drastycznych zdjęć.
Zobacz także: Spór o aborcję. Lewica kontra PiS
Ograniczanie wolności słowa?
Sutryk dodał również, że takie zdjęcia są złe zwłaszcza dla dzieci, które muszą je oglądać. Stwierdził, że jest to ograniczanie wolności ludzi, zapowiadając, że dalej będzie postępował w ten sam sposób, nawet jeżeli sam będzie oskarżany o ograniczanie wolności słowa.
Jeżeli to jest ograniczanie wolności słowa, jeżeli to jest cenzura, to tak, ja jestem cenzorem - powiedział Sutryk.
Przeciwnicy aborcji wielokrotnie wchodzili z prezydentem Wrocławia w otwarty konflikt. W zeszłym miesiącu w stolicy Dolnego Śląska można było zobaczyć plakat, na którym "ukrywanie prawdy o aborcji" przez Sutryka było porównywane do ukrywania prawdy o Katyniu w okresie komunizmu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.